Roofer Dima Ludzi ciągnie na dachy z różnych powodów. Mogą to być pasjonaci swojego miasta, którzy chcą wejść wszędzie i zobaczyć wszystko. Mogą być fotografowie szukający nowych ujęć lub ciekawego miejsca na sesję, albo samozwańczy przewodnicy wyprowadzający turystów na nieszablonowe wycieczki. Powyższe mogą też występować razem, jak w przypadku mojego kumpla Dimy – piterskiego roofera.

Dima to korzenny mieszkaniec Petersburga z wbitym w paszporcie „Leningradem” w miejscu urodzenia. Jest profesjonalnym fotografem, który pomimo niekłamanej miłości do miasta na Newie, spędza jednak zimniejszą część roku w ciepłych krajach fotografując rosyjskie pary, które postanowiły powiedzieć sobie sakramentalne „tak” na plaży w cieniu kokosowej palmy.

Kiedy w Petersburgu robi się względne ciepło i rozpoczyna się turystyczny szczyt, Dima wraca na swoje śmieci i zajmuje się tym, co lubi najbardziej - oprowadza po dachach kamienic turystów z całego świata. Wraz z dziewczyną organizuje też randki na dachach zapewniających najbardziej romantyczne widoki. Czerwony koc i poduszki, owoce, szampan i szkło wliczone w cenę. Wedle życzenia nawet saksofonista lub skrzypek (co to za dach bez skrzypka) - pełna romantyka!

Dachy w centrum miasta
Kiedy nie ma zleceń na randki i wycieczki, Dima relaksuje się fotografując lub pijąc piwo na szczycie jakiejś kamienicy, albo zaprasza znajomych na wycieczki po nowo-odkrytych dachach. Mamy z Dimą trochę ze sobą wspólnego (poczynając od piwa) - obaj uwielbiamy drążyć korzenie miasta, eksplorować to, co opuszczone, odnajdywać miejskie smaczki i tajemnice. Nic więc dziwnego, że nasze drogi w końcu musiały się przeciąć. Z największą przyjemnością przyłączyłem się do jego wędrówek.

Działalność roofera w dużej mierze wiąże się właśnie z nieustającymi wędrówkami po mrocznych zaułkach, wilgotnych podwórkach, bramach i strychach. Nie jest tak, że człowiek ma dostęp do jakiegoś dachu i może z tego faktu spokojnie spijać śmietankę do końca życia. Roofer stale musi doglądać swojego terytorium. Sprawdzać, czy gdzieś nie zmieniono zamków, czy dostęp do któregoś dachu nie został jakoś utrudniony.

Dachy zaraz po deszczu
Ważne jest posiadanie elektronicznych technicznych kluczy do różnych typów domofonów, broniących dostępu do klatek schodowych. No i kilka typów standardowych kluczy do wejść na strychy, których używają dozorcy i kominiarze. Takie klucze można pozyskiwać rożnymi sposobami. Posmarować dwornikowi (dozorcy) danego podwórka, odpowiednio dogadać się z ochroniarzem bardziej ekskluzywnych budynków, jeśli daszek jest tego wart... Generalnie pieniędzmi nikt nie gardzi, a klucz na nowy dach to inwestycja, która szybko się zwraca.

Dobrze jest też ciągle poszerzać granice swojej działalności. To oczywiście musi rodzić konflikty na stykach stref wpływów. W mieście, które w dużej mierze żyje z turystów, rooferzy mają o co walczyć. Każdy zazdrośnie strzeże swoich dachów. Ciśnienie w środowisku odczuwalnie wzrasta przed największymi miejskimi uroczystościami, jak urodziny miasta, „Alye Parusa” (Szkarłatne Żagle) czy pokazy fajerwerków na Newie. Działalność niektórych rooferów zaczyna już ocierać się o zwykły bandytyzm. W dzień największych imprez rooferska grupa dosłownie przejmuje klatkę schodową, wypuszcza na dach niebezpiecznie dużą ilość turystów, zastrasza mieszkańców domu, którzy mają pecha mieszkać w budynku z dobrym widokiem na akwen Newy. Wezwana policja i tak przyjedzie dopiero po kilku godzinach, kiedy po najeździe barbarzyńców pozostanie już tylko przykre wspomnienie i góra śmieci.

Nowy daszek!
W takie rzeczy Dima się nie bawi. Działa sam, nie robi bałaganu, nie wyłamuje zamków, a zabieranych na dachy turystów uczula na zachowanie ciszy na klatce schodowej, aby nie ściągnąć czujnych, miejscowych aborygenów.

Odnajdywanie wejść na nowe dachy to bardzo żmudne zajęcie, o czym nie raz się przekonałem uczestnicząc w eskapadach Dimy. Poszukiwania mają zazwyczaj podobny scenariusz. Polegają na metodycznym przeczesywaniu podwórek. Jednego po drugim. W każdym podwórku zazwyczaj jest kilka bram. Tak więc sprawdzenie elektronicznych kluczy, wspinaczka na strych a następnie próba otwarcia strychowych drzwi. W razie niepowodzenia – kolejna brama, znów próba, znów wspinaczka... I tak dopóki się nie znudzi. Ale Dima nie nudzi się tak łatwo. Uczucie towarzyszące zatknięciu swojego sztandaru na nowym szczycie jest wystarczającą nagrodą za wielogodzinne wędrówki po zatęchłych bramach i wspinaczkę po tysiącach schodów.

Krzysztof




Dodaj komentarz



Kod antyspamowy
Odśwież


Ciekawostki

Ten maultki ptaszek to "Cziżyk-Pyżik" - bohater popularnej petersburskiej rymowanki. Pomnik ginął tyle razy, że trudno powiedzieć, która z kolejnych kopii stoi teraz na postumencie.

Facebook

Główny Partner